News will be here
Henry Kissinger nie żyje i nic poza tym

Dwudziestego dziewiątego listopada 2023 roku zmarł Henry Kissinger - amerykański polityk, który przez wiele istotnych lat pełnił funkcję jednego z głównych architektów bezkompromisowo brutalnego i zwyrodniałego kolonialistycznego mechanizmu budującego międzynarodową hegemonię Stanów Zjednoczonych.

Odejście z tego świata człowieka odpowiedzialnego m.in. za militarne zbrodnie w Wietnamie czy Kambodży wywołało dość ciekawą medialną reakcję. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że w minionym tygodniu nie było choćby jednego wydarzenia, które spotkałoby się z bardziej powszechną celebracją niż dokonanie żywota przez prawą rękę Richarda Nixona.

Zarówno przedstawiciele głównonurtowych kanałów publicystyczno-informacyjnych, jak i mniej lub bardziej znani blogerzy, Facebookowicze i Twitterowicze zasypali cyberprzestrzenną sieć dziesiątkami euforycznych bonmotów.

Źródło: dailydot.com

Zaledwie kilka chwil po epilogu egzystencji stuletniej twarzy amerykańskiego imperializmu, jak grzyby po deszczu wyrastały kolejne komentarze, memy i pieczołowicie wyrzeźbione, błyskotliwe aforyzmy, które wyrażały naznaczoną poczuciem ostatecznego triumfu sprawiedliwości dziejowej, niezmierzoną radość.

Mimo dość spektakularnej ikonografii (malowniczość niektórych cytatów, czy memów zagwarantowała im stałe miejsce w przepastnych kronikach internetowego uniwersum) kolektywny, symboliczny taniec na grobie Kissingera ostatecznie okazał się jednak aktem skrajnie minorowym. Radość wywołana wiadomością, o której mówił cały świat, sportretowała nie tyle powszechną, antyimperialistyczną ekstazę, ile zbiorową ułudę tęsknoty za praworządną rzeczywistością, która nigdy nie zdążyła się ziścić.

Uciecha związana ze śmiercią Kissingera naszkicowała grubą kreską straceńczy charakter wszystkich idei antyimperialistycznych czy antykolonialnych.

Źródło: memedroid.com

Udowodniła, że są one słodko-gorzkimi koncepcjami życzeniowymi, snującymi wizję możliwej alternatywy dla powszedniości zdefiniowanej przez przemoc kapitalistycznej ekspansji, nigdy niespełnionymi pragnieniami zmiany na lepsze, która od początku była możliwością wirtualną.

W obliczu niedoboru realnych triumfów rzeczona myśl antyimperialistyczna łaknie czegokolwiek. Zadowala się nawet nieistotnymi społecznie, czy politycznie zwycięstwami symbolicznymi - tymi, które osiąga się w obrębie hermetycznych pól akademickiego dyskursu.

Wciąż niezaspokojona żądza sprawiedliwości oraz niesłabnące marzenie o nastaniu rządów rewolucyjnie etycznych narracji kształtuje desperację. Desperację, z jaką antyimperializm poszukuje w fundamentach zainfekowanej imperializmem teraźniejszości choćby skromnego znaku progresu. Funkcję takiego sygnału pełni właśnie śmierć Henry’ego Kissingera, która być może nie wywraca do góry nogami obecnego politycznego paradygmatu, ale za to pozwala doznać choćby namiastki przyjemności ze zgonu jednego z jego czołowych awatarów.

Krótko mówiąc, rzeczywista klęska antyimperializmu, tj. Kissinger skutecznie wymykający się prawnym konsekwencjom swoich działań, została przekuta w symulację, symboliczny półprodukt wiktorii historycznej, czyli po prostu jego śmierć.

Reportaż o Henrym Kissingerze

Tak więc antyimperialistyczny Eros jest w stanie zaistnieć tylko w kontekście smutnej karykatury spotkania kolonializmu z Tanatosem.

Spotkania zwieńczonego nie metafizycznym końcem kolonialistycznej filozofii, a jedynie banalnym, fizycznym końcem jednego z jej wyznawców.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here