News will be here
Fot. Kanał Zero/YouTube

Pod koniec zeszłego roku Krzysztof Stanowski odszedł z Kanału Sportowego i zapowiedział istną internetową rewolucję pod nazwą Kanał Zero. Kilka miesięcy później jego buńczuczny marketing z jednej strony zdał, a z drugiej nie zdał egzaminu.

Zdał egzamin, ponieważ Kanał Zero rzeczywiście okazał się dość sporym sukcesem. Zwłaszcza na samym początku nadawania całkowicie zdominował polski internet. Nie dość, że spektakularnie pokonał medium, z którego Stanowski odszedł, żeby tworzyć “nową jakość w polskim internecie”, tj. Kanał Sportowy, to na dodatek udało mu się stanąć do konkurencji z mediami społeczno-polityczno-kulturalnymi, które mają dość mocną pozycję na rynku rodzimej cyfrowej kultury masowej.

Zdał egzamin, ponieważ już w pierwszych tygodniach istnienia Kanał Zero przebijał się jednocześnie do kolektywnej świadomości internautów, wkradał się na nagłówki mediów online’owych i interesował prasę oraz telewizję. Gwałtowny sukces YouTube’owego projektu Stanowskiego zapisał się nie tylko w stricte YouTube’owych liczbach, ale też w wyobrażonej przestrzeni intermedialnej, przekraczającej nieprzekraczalną barierę internet-media “tradycyjne”.

Zdał egzamin, ponieważ Kanałowi Zero udało się zgromadzić znane i lubiane nazwiska po obu stronach biurka. Zarówno prowadzący, jak i goście poszczególnych programów tworzyli fuzję internetowo-telewizyjnych postaci, rzeczywiście (tak jak chciał tego Stanowski) przeszczepiających estetykę czysto telewizyjną na grunt czysto internetowy.

Zdał egzamin, ponieważ Kanał Zero był w stanie wycisnąć z formuły internetowej maksimum dyskursywnego potencjału. Pokazał odbiorcom wielogodzinne dyskusje społeczno-polityczne, np. na temat CPK czy mieszkalnictwa, a także wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą. Niezależnie od treści poszczególnych debat, czy kondycji merytoryczno-intelektualnej osób w nie zaangażowanych, sam fakt skonstruowania w Polsce platformy do tego typu spotkań jest zdecydowanym sukcesem.

Jednakże Kanał Zero jednocześnie nie zdał egzaminu

Stanowski kontra Wyborcza

Przy wszystkich jego sukcesach, których nie da się Stanowskiemu w żaden sposób odmówić, nowy projekt poniósł bowiem dwie kluczowe porażki. Pierwsza jest powiązana z rzeczoną telewizyjnością formatów proponowanej ramówki. Parcie na profesjonalność, merytokratyczną otoczkę estetyczną i treściową doprowadziło do tego, że Kanał Zero dość szybko stracił swój urok. O ile na samym początku był świeżym przedsięwzięciem, tzn. w pełni “zawodową” telewizją YouTube’ową tworzoną przez absolutnych medialnych wyjadaczy dla odbiorców spragnionych pełnokrwiście sprofesjonalizowanej, sformalizowanej YouTube’owej kablówki, o tyle później, gdy to podejście przestało ekscytować, okazało się, że za tą formalną frazeologią kryje się brak spontaniczności.

To, co powinno odróżniać YouTube’a od telewizji, tzn. pewna doza swobodnej, niepokornej konwencji jest bowiem efektem półamatorskiej jakości nawet najbardziej wysokobudżetowych projektów zagranicznych. Natomiast, jeśli (tak jak w przypadku Kanału Zero) Youtube’owy projekt jest od początku do końca przemyślany jako kopia typowej telewizyjnej standaryzacji formy i przekazu, to nęcące pokłady transgresji wypływające spod powierzchni internetowej komunikacji audiowizualnej zanikają i robią miejsce dla czegoś, co nigdy nie powinno przydarzyć się żadnemu “młodemu medium”, tzn. robią miejsce dla fetyszystycznej kalki konwenansu medium tradycyjnego.

Drugą porażkę można zdiagnozować znacznie szybciej i sprawniej

Program śniadaniowy

Otóż Kanał Zero ponosi klęskę pod względem ideologicznym - z programów społecznych, politycznych, a nawet kulturalnych emanuje energia samobójczej podwójnej negacji, tzn. dyskursu zdroworozsądkowego, który antagonizuje nie tylko rzekomo nierozsądny dyskurs liberalno-lewicowy i rzekomo nierozsądny dyskurs konserwatywno-prawicowy, ale też doprowadza sam siebie do implozji, próbując być bardziej zdroworozsądkowym od rzekomo najbardziej zdroworozsądkowego dyskursu symetrystycznego. Kanał Zero neguje więc nie tylko “nierozsądne” społeczno-polityczne skrajności, ale też neguje samego siebie i w rezultacie kręci się w kółko w swoim wyimaginowanym racjonalizmie.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here