News will be here
Autostrada A2 na wysokości wsi Police Mostowe nieopodal zjazdu na Koło, fot. Wikimedia Commons

Od pierwszego lipca Polska zyskała kolejne odcinki darmowych autostrad, choć w tym przypadku należałoby napisać “darmowych” – za to pięknie brzmiące hasło zapłacimy bowiem wszyscy. Czy darmowe autostrady to na pewno sukces cywilizacyjny?

To ostatnie pytanie zdaje się zasadne, ponieważ darmowe autostrady dumnie wybrzmiały z ust polityków, a ta grupa społeczna nieszczególnie lubi zwracać uwagę na detale. Tymczasem brak opłat oznacza de facto, że cieszyć mogą się kierowcy korzystający z tych tras. Jednak zmiany dotkną wszystkich, jako że każdy z nas – podatników – zapłaci za nie... więcej – i to nawet w przypadku, kiedy z nich nie korzysta.

Od 1 lipca 2023 nie trzeba płacić za przejazd pojazdem lekkim przez autostrady zarządzane przez Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad, czyli A2 Konin–Stryków oraz A4 Wrocław–Sośnica. Wciąż jednak pozostają odcinki koncesjonowane, za które zapłacić musimy: A1 na odcinku Rusocin–Nowa Wieś, A2 między Koninem a Świeckiem (z wyłączeniem odcinka pomiędzy węzłami Poznań Zachód i Poznań Wschód) i A4 na odcinku Kraków–Katowice.

Autostrady, które o 1 lipca są darmowe, generowały roczne wpływy rzędu dwustu milionów złotych

Jak podała “Rzeczpospolita”, powołując się na Krajową Administracją Skarbową, w 2022 roku wpływy z przejazdów płatnymi odcinkami państwowymi wyniosły 198,9 mln złotych. Chodzi o autostrady, którymi od 1 lipca przejedziemy bezpłatnie. Rząd będzie jednak musiał zrekompensować brak wpływów z tego tytułu w Krajowym Funduszu Drogowym (KFD). To pieniądze, które wydawano np. na budowę nowych dróg i utrzymanie dotychczasowych.

Oczywiście powstałą w ten sposób dziurę będzie trzeba załatać z budżetu państwa, czyli naszych podatków. Nawet jeśli nie korzystacie z autostrady, zapłacicie za nią – i to więcej niż dotychczas. Dodam tylko, że cały czas mówimy o odcinkach państwowych. Te zarządzane przez koncesjonariuszy (jeśli Polska faktycznie będzie chciała ich wykupić) są jeszcze droższe. Niektóre odcinki mają zapewnione płatne funkcjonowanie do 2039 roku. To oznacza miliardy, które trzeba wypłacić zarządcy, jeśli chcemy, by kierowcy jeździli nimi za darmo.

Dlaczego autostrady?

Co ciekawe, obecne przepisy obowiązujące w naszym kraju umożliwiają wprowadzenie płatnych odcinków dróg zarówno na autostradach, jak i trasach ekspresowych. Państwo jednak wycofuje się z opłat w ogóle, co jest o tyle zaskakujące, że stale przybywa kilometrów tras – a co za tym idzie dróg do utrzymania.

Jednocześnie polityka unijna prawdopodobnie będzie odchodzić od finansowania dróg (takich jak autostrady czy drogi szybkiego ruchu) na korzyść kolei. Tymczasem ułatwień na polskiej kolei nie widać. Rosną ceny prądu, nie spadają ceny dostępu do infrastruktury, nie ma 0% VAT-u na bilety, nie ma biletu okresowego wspólnego jak np. w Niemczech.

Za darmo tylko na jakiś czas?

darmowe autostrady, Autostrada A2 – Węzeł Poznań Komorniki, Wikimedia Commons
Autostrada A2 – Węzeł Poznań Komorniki, fot. Wikimedia Commons

Może się okazać, że z prezentu przekazanego obecnie kierowcom za kilka lat trzeba będzie się okrakiem wycofać. Niedawno opisywaliśmy przykład, choć nie z Europy, tylko USA, wprowadzenia opłat za wjazd do centrum Nowego Jorku. Alternatywnie, jeśli nie poprzez opłaty na drogach, koszt utrzymania dróg może zostać przeniesiony na ceny paliwa lub nabycia samochodu albo nowy podatek, który i tak zapłacimy – ale za to nie będziemy ponosić kosztów podczas wjazdu na autostrady.

Pomysł wydaje się zatem dość dziwny. Bardziej racjonalne wydawałoby się znoszenie opłat czasowo (np. na wakacje, weekendy czy dla rodzin) albo zniżki na pakiety wakacyjne. Tym bardziej że system cyfrowy e-Toll ułatwiłby wprowadzenie tych rozwiązań. Natomiast całkowite zniesienie opłat może okazać się zgubne i tylko tymczasowe. I będzie się potem trzeba z tego tłumaczyć. Dodajmy, że władze chcą, by od 1 stycznia 2024 wszystkie autostrady w Polsce były darmowe. To oznacza, że temat negocjacji z koncesjonariuszami wkrótce powróci i poznamy prawdziwy koszt całej tej zabawy.

Kamil Jabłczyński

Kamil Jabłczyński

Redaktor warszawa.naszemiasto.pl, z EXU współpracuje od 2019 roku. Interesuje się tematyką miejską, ale nie tylko warszawską. Lubi porównywać stolicę Polski z innymi miastami – przyglądać się zmianom infrastrukturalnym, komunikacyjnym i urbanizacyjnym. Obserwuje co, gdzie i dlaczego się buduje. Oprócz tego lubi podróże małe i duże, ale też sport, film oraz muzykę. Stara się jednak nie ograniczać w tematyce swoich tekstów.
News will be here