News will be here
Uwielbiasz Quentina Tarantino? Musisz przeczytać jego „Spekulacje o kinie“!

Quentin Tarantino to reżyser, którego się albo kocha, albo przynajmniej lubi. Sam osobiście nie spotkałem nikogo, kto by w ogóle nie lubił jego filmów. Fakt, są one w specyficznym stylu, ale to dlatego, że Quentin jest zarówno twórcą, jak i osobą nieszablonową. Jego najnowsza książka pozwala nam lepiej zrozumieć, co go takim ukształtowało.

Pewnie każdy słyszał o Tarantino, że nie ma filmowego wykształcenia. Przynajmniej takiego formalnego. Pracował w wypożyczalni VHS, oglądał wszystko, co mu wpadło w ręce i tak zdobywał wiedzę o filmie. Ale czy wiedzieliśmy o tym, jak to było u niego wcześniej? Kiedy jeszcze był dzieckiem. Okazuje się, że już jako dziesięciolatek miał styczność z filmami, o których większość z nas nigdy nie słyszała lub poznała je w dużo starszym wieku. Nic więc dziwnego, że stary Quentin wyrywa się większości schematów.

Quentin Tarantino stojący przy plakacie “Pulp Fiction” w Londynie w 1994 roku. (fot. Martyn Goodacre/Getty Images)

Kilka tygodni temu, nakładem wydawnictwa Marginesy, ukazała się najnowsza książka Quentina Tarantino pt. „Spekulacje o kinie“. Jest to jego pierwsza pozycja non-fiction – kilka lat temu napisał „Dawno temu w Hollywood“, która była rozszerzeniem historii, znanej z jego ostatniego filmu. „Spekulacje o kinie“ to ciekawa pozycja, będąca mieszanką pamiętnika, felietonów i kompendium wiedzy o kinie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Na kartach książki znajdziemy rozdziały poświęcone takim tytułom jak „Bullitt“, „Brudny Harry“, czy „Taksówkarz“. Jednak niech nas to nie zmyli. To nie są opowieści o tym, jak powstały filmy, a wspomnienia tego, jak zetknął się z nimi Tarantino. Dodatkowo nie spodziewajmy się, że każdy rozdział to 100% historii o jego tytułowym filmie. O nie! W tych opowieściach pełno jest anegdot, wiedzy o gatunkach, aktorach i aktorkach, inspiracjach i wiele innych.

Czytając „Spekulacje o kinie“ bardzo szybko zaczynamy rozumieć, dlaczego Tarantino jest, jaki jest. Poznajemy filmy, które go ukształtowały, które sprawiły, że pokochał kino i związał z nim swoją zawodową przyszłość. To książka nie tylko pełna specyficznego i wulgarnego, typowego dla Quentina, poczucia humoru, ale przede wszystkim duży zasób wiedzy o filmach, których mogliśmy nigdy nie mieć w Polsce okazji oglądać. Na każdej przeczytanej stronie czuć ogrom pasji, jaką reżyser ma do nurtu exploitation czy również blaxploitation.

Quentin Tarantino podczas premiery filmu “Pewnego razu... w Hollywood”. (Fot. Invision/East News)

W książce znajdziemy elementy krytyki filmowej, ale również ogrom teorii o kinie i wspomniane własne historie, napisane w reportażowym stylu. Dzięki „Spekulacjom o kinie“ zrozumiałem, dlaczego tak kocham tego reżysera. Nie dlatego, że jego filmy są krwawe, brutalne czy wulgarne. Wszystko to jest tylko formą. Tarantino kocha się dlatego, że opowiada nam historie za pomocą języka zrozumiałego dla widza. Mówi do nas naszym językiem. Dlatego, że sam jest przede wszystkim widzem i pasjonatem. Pragnie, by jego filmy oglądali zwykli ludzie i by doskonale się na nich bawili. Jednocześnie nie stroni od ciekawych filmowych zabiegów i od inspiracji twórcami, którzy towarzyszyli mu w dzieciństwie i późniejszym życiu. To człowiek, który potrafi się uczyć poprzez praktykę – jeśli oczywiście zaliczymy do tego również oglądanie ogromu filmów.

Książka zawiera przekład Jana Dzierzgowskiego, który brawurowo wypełnił powierzone mu zadanie. Każde zdanie brzmi tak, jakby sam Tarantino zaczął pisać po polsku. Biorąc pod uwagę jego zamiłowanie do wulgarnych „wiązanek“ i ogólnie ciętego języka, wyobrażam sobie jakim doświadczeniem – i pewnie również przygodą – było tłumaczenie jego najnowszej książki na nasz język.

Na koniec warto wspomnieć, że „Spekulacje o kinie“ są również tym, na co wskazuje tytuł. Znajdziemy tu sporo hipotetycznych sytuacji, jak choćby jakby to wyglądało, gdyby „Taksówkarza“ wyreżyserował Brian De Palma. Tego typu tytułowych spekulacji, tu nie brakuje. Myślę, że choć najwięcej frajdy z czytania będą mieć fani samego reżysera, to jest to pozycja obowiązkowa dla każdego kinomana. Bo miłość i pasja do kina aż wylewają się z tej książki. Zdecydowanie polecam!

Jan Urbanowicz

Jan Urbanowicz

Kinem jestem zafascynowany niemalże od kołyski, a przygody z nim zaczynałem od starych westernów i musicali z lat pięćdziesiątych. Kocham animacje Disneya, amerykańską popkulturę, "Gwiezdne wojny" i "Powrót do przyszłości". W filmach uwielbiam, że mogę spoglądać na świat z czyjejś perspektywy. Od wielu lat tworzę i współprowadzę podcasty o tematyce filmowej.

News will be here