News will be here
Eurowizja - wizja powściągliwego protestu

Kiedy dyskurs publiczny skupia swój wzrok na społeczno-politycznej aktywności Netfliksa, to bierze pod lupę nie tylko tendencję medialnego molocha do sygnalizowania swojej progresywnej cnoty, ale przede wszystkim uwypukla teraźniejszą kondycję kontrkulturową. Analogiczna sytuacja ma miejsce za każdym razem, gdy medialna narracja opowiada zaktualizowaną historię Eurowizji.

Tegoroczna edycja wielkiego festiwalu stanęła pod znakiem kolektywnego protestu. Kandydatka do muzycznego podium, która reprezentuje Izrael, podczas swojego występu spotkała się z radykalną reakcją. Widownia niemalże jednomyślnie zdecydowała się wykorzystać jej show jako okazję do zaprezentowania swojego performance’u - symfonii gwizdów, buczenia i okrzyków “Wolna Palestyna”.

Zachowanie publiki wzbudziło (i dalej, gdy piszę te słowa, wzbudza) skrajnie sprzeczne reakcje. Jedna strona konfliktu na temat konfliktu uznała spontaniczny zryw widzów za pokaz solidarności z uciskanym narodem. Druga z kolei wprost przeciwnie - dostrzegła w głośnym geście niezadowolenia nieumiejętność mas w odróżnianu artysty od dzieła.

Niezależnie od tego, po której stronie sporu staniemy, jedno jest pewne - każdy eurowizyjny zryw misyjny odzwierciedla stan zdrowia głównonurtowego dyskursu kulturowego. A ten nie jest najlepszy.

Reakcja publiczności

No bo czy można traktować poważnie protest w formule symulowanej, tzn. taki, którego siła może zostać w prosty sposób spacyfikowana odpowiednim montażem i sztuczką dźwiękową (światowe media z powodzeniem zagłuszyły buczenie i gwizdy publiczności).

Czy można traktować poważnie protest, który nie niesie ze sobą żadnych realnych konsekwencji? Protest o symbolice pustego znaku. Protest niedyskwalifikujący Izraela z konkursu, nieprzerywający standardowego przebiegu programu widowiska?

Polityczny głos Eurowizji jest głosem na miarę współczesności. To komentarz postawiony w politycznie apolitycznym duchu neutralności za wszelką cenę. Komfortowej powściągliwości retorycznej, którą trzeba utrzymać, nawet jeśli pragnie się wyrazić uniwersalne, grupowe wzburzenie i oburzenie spowodowane wojennym koszmarem.

Dyskusja nie powinna dotyczyć tego, czy należało, czy może nie należało gwizdać. Szansa na prawdziwą debatę została zaprzepaszczona w gąszczu przeźroczystych etycznie, ale za to bogatych estetycznie. Owa niedoszła konwersacja powinna poruszyć zupełnie inny temat. Powinna zadać jedno, podstawowe pytanie: czy spektakl popkulturowy ma prawo zabierać się za krytykę przerażających owoców wydawanych przez spektakl polityczny?

Występ reprezentantki Izraela
Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here