News will be here
Taylor Swift – "The Tortured Poets Department", wyd. Republic Records

Najnowszy album Taylor Swift popełnia grzech niewybaczalny - okazuje się popem, który jest po prostu nudny.

Kolejna płyta jednej z czołowych twarzy tworzących współczesny popowy krajobraz nie podejmuje żadnego ryzyka. Jest zdefiniowana przez wysterylizowaną powłokę melodii, serię produkcyjnie wypolerowanych kawałków tzw. elevator music.

Innym mankamentem całości jest jej długość. Jest to krążek mogący się pochwalić co najmniej trzydziestoma niepotrzebnymi minutami. Swift usiłuje znaleźć w sobie artystyczną moc pozwalająca na bardzo elegancką reinterpretację gatunkową, dopowiadającą atrakcyjne przedrostki do słowa “pop”.

Swift zbudowała sobie strukturę, która paradoksalnie chwieje się z powodu swojej stabilności. Wszystkie braki tego projektu kryją się w tym, że nie zostawia miejsca na braki. Swift jest osobliwą megagwiazdą, która w przeciwieństwie do np. Beyonce, czy Gagi nie ma ochoty eksperymentować.

Fala złośliwych memów, która dotyczy lirycznej strony przedsięwzięcia, jest tylko fasadą. Odbiorcy projektują swoje rozczarowanie uniwersalne, tzn. spowodowane rozczarowującą rutynowością dzieła na wybrany, konkretny element - teksty utworów.

Ten podświadomy wybór ukazuje esencjonalny dla współczesnej popkultury mechanizm. Udowadnia, że dzisiejszy słuchacz wcale nie jest zszokowany miałkością kultury masowej. Nie mogąc się z owej ogólnej przewidywalności śmiać (bo uznaje ją za w pełni naturalną) dla świętego spokoju wybiera sobie temat zastępczy.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here